Lekkomyslny przypadek

Matka dwumiesięcznego niemowlęcia skarżyła się, że oddaje ono 7—8 stolców na dobę od początku przyjścia ze szpitala. Opisała te stolce bardzo dokładnie: luźne, czasem zielonkawe z pasemkami śluzu. Karmiła tylko piersią, pokarmu miała dużo. Stale słyszała od znajomych, że pokarm nie nadaje się dla dziecka, wreszcie ktoś jej powiedział, że pewnie jest zakażony. Oddała więc mleko do badania na posiew i wyniki wykazały, że rzeczywiście są w nim bakterie. Prosi więc o wskazówki, jak odstawić dziecko od piersi, by mu nie zaszkodzić i by samej „bezboleśnie” stracić pokarm. Jej przekonanie o szkodliwości własnego mleka, wzbudzane i podsycane przez otoczenie, które nie miało przecież fachowej wiedzy, było tak silne, że z trudem udało mi się namówić ją, by dalej podawała synkowi pierś. W tym przypadku nie miałam najmniejszej wątpliwości, ponieważ pokarm nie może zawierać chorobotwórczych bakterii i wykonywanie posiewu nie ma celu. Niemowlę przybywało prawidłowo na wadze, jadało chętnie, aczkolwiek jeszcze nieregularnie. Przesypiało spokojnie 6 godzin w nocy, choć wciąż jeszcze życzyło sobie siódmego posiłku. Czasem tylko po południu okazywało — krótkotrwały zresztą — niepokój. Matka brała je wtedy na ręce, siadała w fotelu, przytulała i po kilkunastu minutach niepokój mijał. Zbadałam dziecko bardzo dokładnie. Jego rozwój nie budził zastrzeżeń, uśmiechało się do mnie, jeszcze bezgłośnie, wodziło oczami za moją twarzą i zabawką, położone na brzuszku dzielnie unosiło głowę. W narządach wewnętrznych, zbadanych szczególnie uważnie i dokładnie, nie znalazłam odchyleń od stanu prawidłowego.

Leave a reply

You may use these HTML tags and attributes: <a href="" title=""> <abbr title=""> <acronym title=""> <b> <blockquote cite=""> <cite> <code> <del datetime=""> <em> <i> <q cite=""> <s> <strike> <strong>